niedziela, 1 czerwca 2014

różowa pomarańcza i koniczynki

Szczerze? Połączenie różu i pomarańczu przez bardzo długi czas było dla mnie czymś, co najmniej, "nie tego"... zmusiłam się jednak do przełamania i zrobiłam cieniowaną bransoletkę właśnie w tych kolorach. Wykorzystałam końcówkę szarych koralików (mojego najulubieńszego koloru) więc jest nietypowej długości, w środku siedzi sobie drut pamięciowy, końcówki wyplecione powiedzmy, że peyotem ("powiedzmy", bo wyglądają jakby wyszły spod krosna), a kamyczki to howlity.
A wygląda tak:


standardowo toho 11: slvr lnd milky grapefruit i mauve oraz trans rainbow frosted gray i ceylon frosted smoke


Na blogu Weraph jest świetny przepis na przepiękne kwiatuszki z rose petals, też mi się takich zachciało... tylko trochę mi nie wyszło :) Nie koniecznie mam na myśli moje zdolności (łał jak to brzmi) tylko moje szczęście, a raczej jego brak; oczywiście nie doczytałam rady Weroniki, że dobrze jest zakupić więcej płatków, bo bywają ubytki, lub koraliki ze zbyt małą dziurką. No i jeden poszedł w odstawkę, więc moje kolczyki mają po cztery płatki a nie pięć; powstały więc koniczynki :)
Zdjęcie okropne - wiem, nawet edycja nie pomogła - postaram się następnym razem, obiecuję :)
płatki - rose petals magic violet - green 8x7 mm, większe koraliki wygrzebane z szuflady, mniejsze to toho 15 nazwa niezapamiętana, bigle srebrne

I to dziś na tyle :) wszystkich serdecznie pozdrawiam