Hello, hello :)
nie cierpię jesieni, nie i już... choć ma jeden plus, można na nią zrzucić winę za wszystko, a bo zimno, bo ciemno, bo brzydko, grypa, nuda, depresja....
tak więc w związku z tym że mamy jesień, a może inaczej, PRZEZ TO, że mamy jesień, nie chce mi się pisać bloga, nie chce mi się robić zdjęć, no i może od tego powinnam zacząć, - nie chce mi się dziubać - wytłumaczenie ok? trochę jak L4 - nie do podważenia :)
Zrobiłam jednak wyjątek, no bo jak tu nie skorzystać z wyzwania organizowanego przez
Szufladę, które wg mnie jest iście jesienne, a wygląda tak:
a gdzie ta jesień? a w środkowym słupku - kwiat + brąz + sznurek, oto i ona:
Zamotek, praktycznie całkowicie recyklingowy, włóczka spruta z czegoś tam, skórka naturalna z... kurtki, a dokładnie rękawa, a że nie posiadam młynka, to "przyrząd" tudzież "urządzenie", które pomogło mi w wydzierganiu zamotka, powstało z buteleczki po Danonku i z czterech długopisów, więc jakby nie było, to recykling jak ta lala :)
Ciepło, elegancko, nowocześnie, a że no i kwiatek jest broszką, więc i dwufunkcyjnie :)